Jak pewnie wiecie, jestem członkinią Klubu Polki na Obczyźnie. Mimo że już nie mieszkam zagranicą, mogłam zostać w Klubie i bardzo się z tego cieszę, bo jest to naprawdę fantastyczna, zgrana i inspirująca społeczność kobiet na całym świecie. I właśnie w temacie inspiracji, Ania z Aniukowe Pisadło zainicjowała serię wpisów o minionym lecie – greckim w jej przypadku. Wczoraj też Kasia z Kanada się Nada opisała w kilku punktach ciekawostki z jej lata.
Dla mnie to lato było pracujące, nigdzie nie wyjeżdżałam i myślałam, że nie miałabym o czym pisać. A przecież lato to nie tylko wyjazdy w egzotyczne miejsca, ale też ta codzienność, którą się zostawia za sobą. I właśnie tę codzienność chciałabym wam pokazać, bo ona też przecież potrafi skłaniać do refleksji. A dodatkowo: chciałam też po prostu przybić piątkę osobom, które z różnych powodów też nie miały wakacji – betonowy upał i spocone ciała w komunikacji miejskiej, stołeczne deszcze i ochlapujące nas auta oraz wszędobylskie korpotłumy przecież też są ok! 😉
Miejsca lata: Warszawa, okolice Wyszkowa, winnica Dwórzno
Tego lata (tak samo jak zeszłego zresztą) nie zdecydowaliśmy się na wakacje, bo gdzieś kiedyś ponownie będziemy migrować, więc oszczędzamy pieniążki. Poza tym mój partner czekał rok na kartę pobytu (tak, tyle się czeka w Warszawie), więc też nie mógł wyjeżdżać poza Polskę. Chcieliśmy zatem pojeździć trochę budżetowo po Polsce, ale…. lenistwo wzięło górę. Dwa miejsca, w które jednak udało się pojechać to działka mojego Taty pod Wyszkowem oraz winnica Dwórzno w połowie drogi między Grójcem a Mszczonowem.
Na działkę jeżdżę właściwie co roku i bardzo polecam okolice rozlewiska Bugu i Narwi – są to tereny Natury 2000 i przepiękne okolice. Cudowna i bujna zieleń, dużo małych rzeczek na kajaki, mnóstwo terenów na spacery i ta natura… Warto tam się wybrać z Warszawy nawet na dzień-dwa – złapanie oddechu i zachłyśnięcie się naturą są gwarantowane.
Takie piękne widoki są zupełnie za darmo (kliknięcie w zdjęcie otwiera je w dużym rozmiarze).
Winnica Dwórzno jest naszym tegorocznym odkryciem. Jest to prawdziwa mazowiecka winnica, jedna z większych w Polsce i nawet nie tylko wino jest fascynujące (chociaż ich wino z czarnej porzeczki jest po prostu niesamowite!), ale również sposób zagospodarowania przestrzeni. Tereny, na których kiedyś były tylko krzaki malin, teraz są ogromną winnicą, świetnie zarządzaną, z miejscem dla gości – hala produkcyjna, gdzie też przeprowadzane są szkolenia o wytwórstwie wina oraz o metodach stosowanych w tej konkretnej winnicy, teren na wydarzenia (koncerty, zamki do skakania dla dzieci, food trucki) oraz cudny teren zielony, gdzie można na leżakach zrelaksować się w cieniu jabłoni, drzew pigwy, wśród winorośli….
Natura w winnicy Dwórzno – widok z leżaczków, pigwa, winorośle, orzechy włoskie:
Czego nauczyły mnie miejsca tego lata: Polska też ma fajne miejsca, trzeba tylko dać im szansę. Czasem warto ruszyć tyłek i wybrać się na wyprawę, nawet jeśli tylko weekendową.
Potrawy lata: Buddha bowl (miska Buddy), restauracje hotelowe, borówki
Jednym z dużych plusów mieszkania w dużym mieście (i spędzania w nim lata, kiedy to jest odrobinę luźniej) jest niewątpliwie różnorodność i dostępność różnych opcji kulinarnych.
Jednym z moich tegorocznych odkryć jest miska Buddy (Buddha bowl). Jest to miska pełna wszelkiego rodzaju dobroci – na dole jest ryż, a na górze… właściwie wszystko, co możliwe! Porcja kosztuje w Warszawie około 20 zł, ale bardzo się nią najada. Jest tam ryż i… to właściwie jedyny element wspólny. Może być łosoś, mogą być krewetki. Dużo świeżych warzyw, glony, fasolki, imbir marynowany, owoce… i sos. Mnóstwo składników! Podaje się to na zimno i jest naprawdę niesamowicie dobre! Spróbujcie, jak będziecie mieć okazję!
Miski Buddy – z krewetkami, awokado, cukinią… i sosem mango; z łososiem, mango, chipsami bananowymi, glonami, edamame…:
Drugim odkryciem tego roku były dla mnie restauracje hotelowe. Jakoś nie interesowałam się dotąd za bardzo kulinariami oferowanymi przez hotele, ale teraz z racji zawodu zwiedziłam większość warszawskich hoteli i muszę powiedzieć, że jestem naprawdę pod wrażeniem! Począwszy od naprawdę pysznej kuchni polskiej (są hotele, które same “obrabiają” całe sztuki mięsa prosto od rzeźnika albo takie, które oferują świeżą dziczyznę), poprzez “zwykłą” kuchnię międzynarodową (łącznie z drinkami znanymi z hollywoodzkich filmów), aż do kuchni fusion (próbowałam np. musu z kopru włoskiego, makaronu z serowo-marchewkowym sosem, lodów lawendowych z ziemią czekoladową itd.). A najlepsze jest to, że te miejsca często wcale nie są (dużo) droższe od innych restauracji!
Ciekawostką jest to, że gdy spytałam mojego lubego o to, co jest jego odkryciem kulinarnym tego lata, odpowiedział, że… borówki! Mimo że w Turcji jest dostępnych przecież bardzo dużo owoców, on jednak jakoś nigdy się nimi nie interesował (jak wielu “lokalsów” zresztą). A borówki chyba nawet nie są tam dostępne – w każdym razie ja nie przypominam sobie, żebym je kiedyś widziała w Stambule. A zatem: mój partner w tym roku zaryzykował i spróbował tych śmiesznych małych kuleczek i teraz… wykupuje wszystko, co jest z nimi związane! Bardzo mnie to bawi, ale też cieszę się, że je coś zdrowego 😉
Czego nauczyły mnie potrawy tego lata (ok, borówki to nie potrawa, ale wiecie, o co chodzi ;)): niezamykania się na żadne opcje kulinarne – zarówno “hipsterskie” potrawy, jak i te “jakby luksusowe” mogą nas naprawdę pozytywnie zaskoczyć. A jak wasze dziecko nie je czegoś zdrowego, to się nie poddawajcie – nawet dorosłego można mimochodem do czegoś przekonać po latach!
Napój lata: wino porzeczkowe
To będzie raczej krótki punkt… Nie cierpię wina. Nie lubię w ogóle winogron i ich przetworów, a wina naprawdę nie cierpię. Jednak ludzie często dają mi jakieś do spróbowania. I tym razem się udało – wino z czarnych porzeczek jest naprawdę pyszne! Może nie będę od razu wykupować całego zapasu ze sklepów (zresztą wina z Dwórzna jeszcze nie są bardzo rozdystrybuowane), ale to było na pewno ciekawe doświadczenie. [Nie, to nie jest kryptoreklama – nikt mi nie płaci za chwalenie winnicy.]
Zauważcie, że to, co łączy moje obserwacje z tego lata to OTWARCIE SIĘ – wystarczy nie mówić zawsze “nie” na rzeczy, które wydają nam się za trudne, zbyt wymagające, za drogie, zbyt dalekie, zbyt oklepane, zbyt hipsterskie (i cokolwiek tam wam przeszkadza w danej rzeczy), a możemy doczekać się naprawdę ciekawych przeżyć.
W tym tekście miało być jeszcze kilka punktów o innych ciekawych punktach mojego lata, ale… ono naprawdę nie było takie interesujące… Za to jutro już będzie kolejny wpis z serii – tym razem Ania z Francji będzie pisać o swoim lecie. Polecam, bo Ania ma genialne poczucie humoru i świetne pióro (jak widać po jej książce “Sub Rosa” – bardzo polecam!).
PS W drugiej połowie października jedziemy w końcu do Stambułu. Śledźcie konto Polek na Obczyźnie na Instagramie – będę pokazywała tureckie wesele!
[…] Anna z Anna Loves Travels […]
PolubieniePolubienie
[…] Anna loves travels […]
PolubieniePolubienie